wtorek, 28 grudnia 2010

Coco po drugiej stronie popu.

              Muzyka Pop kojarzy się ludziom przede wszystkim z Britney Spears, Rihanną czy Madonną, oraz większymi lub mniejszymi gwiazdkami MTV, czyli z typowo komercyjną mieszanką. W tym zalewie czasem naprawdę trudno znaleźć coś naprawdę wartego uwagi. Przeglądając różne gazety niejednokrotnie natknęłam się na nazwę „I Blame Coco”. Dopiero za którymś razem zatrzymałam się przy niej na dłużej- i całkiem słusznie. 
              Coco ma dwadzieścia lat i tak naprawdę nazywa się Eliot Paulina Sumner. Na dodatek, jest córką Stinga. Dziewczyna od dziecka gra na gitarze i komponuje piosenki. Dwa miesiące temu ukazał się jej debiutancki album „The Constant”, który zbiera naprawdę dobre recenzje. Nic w tym z resztą dziwnego- zachrypnięty, rockandrollowy głos w połączeniu z płynnymi popowo elektronicznymi melodiami tworzy świetny mix. Wystarczy przesłuchać kawałka Quicker , Selfmachine  albo Party bag.  Nie ma tu przesady, a przy piosenkach równie dobrze można bawić się na imprezie jak i popijać samotnie gorącą herbatę przy oknie. Co cieszy jeszcze bardziej, Coco skupia się na muzyce a nie na skandalach i gwiazdorzeniu (chociaż ma przecież do tego wspaniałe predyspozycje).  Jeśli o mnie chodzi, najbardziej przypadł mi do gustu duet z genialną Robyn, Caesar.
             „The Constant” to zdecydowanie jeden z lepszych debiutów roku 2010.  Płytę można kupić w znośnej cenie 35 złotych, natomiast przesłuchać kilku piosenek można na  www.youtube.com/user/iblamecoco  


sobota, 18 grudnia 2010

Zimą, o czymś ciepłym marzę

Każdego roku przed zima i w zimę spaceruję po sklepach w poszukiwaniu ciepłego płaszcza. I to takiego, który będzie mi się naprawdę podobać . Nie będę ukrywać, że specjalnymi względami cieszą się u mnie płaszcze w kształcie trapezu. Chodzę więc do centrów handlowych i próbuję coś znaleźć. Wybór wydaje się być naprawdę duży, w końcu jest sezon zimowy i sklepowe wieszaki pełne są płaszczy i kurtek. Na te drugie jednak nie patrzę, ponieważ potrzebuje czegoś innego.

                Pierwsze kroki kieruję do H&M. Ubiera się tam wielka część populacji i ja nie jestem żadnym wyjątkiem. Później zaglądam do Bershki, Stradivariusa czy Cubusa. Moje rozczarowanie jest ogromne, ponieważ owszem, znalazłam tam kilka ładnych płaszczy, które pokrywają się z moim gustem, ale żaden z nich nie jest ocieplony. Ot, kawałek cienkiego materiału, podszewka i to wszystko. Zanim wyszłam z domu na zakupy, termometr wskazywał minus dziesięć stopni. Równie dobrze więc mogłabym wyjść z domu ubierając jeden sweter więcej zamiast wierzchniego okrycia- efekt byłby ten sam. Ale przecież nie o to chodzi.

                     W tym roku na szczęście sytuacja się nieco zmienia, ponieważ w modę weszły kożuchy i sztuczne futra. Mimo że nie posiadam ani jednego ani drugiego, to jestem szczęśliwa z takiego obrotu sprawy. Być może w przyszłym roku uda mi się znaleźć ciepły płaszcz, którego nie będzie posiadało kilka dziewczyn studiujących na tym samym wydziale.